Arka Gdynia
Puchar Polski
18.08.2013
Niebieska Szarańcza w Gdyni
3:2
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
493 46 nie weszło | kilkunastu Widzewa | 120zł | dworzec Batory 18:00 | dworzec Batory po 9:00 |
Relacja
Rywalem „Niebieskich” w 1/16 finału Pucharu Polski była gdyńska Arka, co dla kibiców Ruchu Chorzów oznaczało wakacyjny wyjazd nad morze. Termin meczu – niedziela, 18 sierpnia – wydawał się niezbyt ciekawy z uwagi na widmo kolejnego wolnego poniedziałku w pracy, ale jak wiadomo – wyjazd rzecz święta. Dlatego też bilety na Arkę rozchodziły się bez najmniejszego problemu.
Fani Ruchu na ten daleki wyjazd udali się pociągiem rejsowym. Chcąc również wykorzystać możliwość uraczenia się nadbałtyckim klimatem plażowym, do Gdyni postanowiono udać się już w sobotni wieczór. Zbiórka zaplanowana została na godz. 18:00 w Chorzowie Batorym. Kilkadziesiąt minut później kibice udali się do Katowic, z których o godz. 19:37 wyruszył bezpośredni pociąg do Gdyni.
Po drodze w Łodzi dosiadło się kilkunastu Widzewiaków i nadmorska eskapada ruszyła w dalszą drogę, meldując się przed godziną 8:00 na gdyńskiej plaży, gdzie kibice do zaplanowanej na 15:30 zbiórki mogli skupić się na opalaniu, pływaniu w Bałtyku oraz raczeniu się jodem i smażoną rybą.
Na plaży oprócz kibiców chorzowskiego Ruchu znajdowało się również kilkudziesięciu imigrantów, którzy okazali się meksykańską marynarką wojenną. Plażowanie i dobra zabawa przebiegały bez żadnych problemów aż do momentu, gdy mało odporni na polski alkohol meksykańscy marynarze w niewybredny sposób zaczęli napastować obecne na plaży i w jej pobliżu kobiety. Gdy przy nieodwzajemnionych „amorach” jeden z marynarzy uderzył kobietę, z pomocą ruszył jej sympatyk Ruchu, na którego rzucili się Meksykanie, raniąc go nożem. Widząc zaistniałą sytuację, z odsieczą przybiegli znajdujący się w pobliżu kibice Ruchu, pokazując Meksykanom, kto jest prawdziwymi „Luchadores”.
Niestety, podczas zdarzenia kilku kibiców Ruchu zostało pociętych strzaskanymi butelkami. Media, jak to w większości mają w zwyczaju, całą winą obarczyły fanów „Niebieskich”, prezentując newsy dotyczące „pobicia meksykańskich marynarzy przez bandę pseudokibiców”. W wersję kibiców nikt nie wierzył. Dopiero w poniedziałek zapis monitoringu potwierdził (informację po konsultacji z policją podało radio RMF FM), że to agresywni Meksykanie odpowiedzialni są za zamieszanie. W całej sytuacji przykre jest oświadczenie chorzowskiego klubu, który odcina się i potępia zachowanie swoich kibiców na podstawie kłamliwych informacji niektórych mediów. Jak widać, piłkarscy fani są bandytami nawet wtedy, gdy stają w czyjejś obronie…
Około godz. 16:00 fani Ruchu zostali przewiezieni podstawionymi autobusami pod stadion miejski. Wchodzenie na sektor przebiegło dosyć sprawnie, również depozyt wyglądał o niebo lepiej niż podczas naszej ostatniej wizyty w Gdyni. W sektorze gości zasiadło 493 fanów Ruchu, w tym kilkunastu Widzewiaków. 46 osób z różnych względów pozostało pod stadionem.
W sektorze gości zawisła tylko jedna flaga „PSYCHO FANS” oraz transparent „RAJMUND PAMIETAMY * 17.08.1986 + 18.08.2002”, ku czci naszego brata po szalu.
Doping pomimo zmęczenia całodniowym plażowaniem można ocenić jako dobry, z kilkoma konkretnymi momentami. Również nasz etatowy bębniarz nawet pomimo braku instrumentu dawał radę, wybijając rytm na oddzielającej sektor gości pleksi. Jak zwykle nie zabrakło pozdrowień dla naszych przyjaciół z Widzewa oraz Elany. Okrzykami „Rajmund, Rajmund pamiętamy” uczczono natomiast rocznicę śmierci naszego kibica. Chwilę później „pozdrowiono” winnych jego śmierci, śpiewając głośno „Jeb.. żaboli…”.
W czasie trwania meczu miała miejsce częsta wymiana uprzejmości, która nasiliła się w drugiej połowie, kiedy przy sektorze gości pojawiła się mocno napięta grupka „suchych lisów”, którym kończą się wakacje.
Nasi piłkarze w regulaminowym czasie gry zdołali jedynie zremisować 1:1, co wydłużyło czas dopingowania o dogrywkę. Z powodu zaplanowanego odjazdu pociągu, już około godz. 21:00 trzeba było wyjść z sektora. Kończyła się wtedy pierwsza połowa dogrywki. Gdy kibice czekali w autobusach na przetransportowanie do czekającego pociągu, zawodnicy Ruchu pomimo prowadzenia 2:1 stracili dwie bramki i odpadli z Pucharu Polski.
Po dotarciu na dworzec PKP, policja podobnie jak przy powrocie z Gdańska robiła problemy z wejściem do pociągu. Pomimo wydzielonych wagonów opisanych jako „dla kibiców”, oczekiwali od każdego okazania biletu. Informacja, że wszystkie bilety ma przy sobie organizator wyjazdu nie docierała na dzielnych stróżów prawa, którzy widocznie mają przyciasne kaski. Niestety, podczas powrotu nie obyło się bez spięć, kiedy policjanci zaczęli zajmować przedziały, pozostawiając kibiców, którzy zapłacili za bilety bez miejsca do siedzenia. I taka to kuriozalna sytuacja, że policja, która sprawdza czy kibice mają bilety, sama jeździe na gapę… W wyniku przepychanek kilka osób zostało zatrzymanych.
Na Górny Śląsk „Niebiescy” dotarli po godzinie 9 rano. I tak zakończył się trwający ponad 36 godzin wyjazd, który można podsumować przeróbką jednej z piosenek nagranych na Euro 2012 – „Polska oszalała – meksykańska fala!”.
Relacja dzięki uprzejmości portalu Niebiescy.pl