Legia Warszawa
Ekstraklasa 2012/2013
02.12.2012
Niebieska Szarańcza w Warszawie
3:0
Relacja
Ostatnim wyjazdem dla kibiców Ruchu w 2012 roku był mecz z Legią w Warszawie. Z powodu problemów ze strony PKP nie wypalił pociąg specjalny i „Niebieska Szarańcza” wybrała się w Polskę samochodami oraz autokarami.
Podróż do Warszawy przebiegła spokojnie, na trasie dołączyli do nas Widzewiacy oraz fani toruńskiej Elany. Wejście – jak to na Legii bywa – do przyjemnych nie należało. Skandaliczne było zachowanie Błędowskiego, pełniącego funkcję kierownika ds. bezpieczeństwa, który nie wpuścił na stadion oprawy, przygotowanej specjalnie pod wytyczne regulaminu stołecznego klubu. Powód? Szanownemu panu nie chciało się sprawdzać licznych elementów składowych oprawy.
W sumie na Łazienkowskiej stawiło się 820 kiboli, w tym liczne delegacje Widzewa (184 osoby), Elany (100 osób) oraz 4 fanów Igloopolu Dębica. Niestety, 44 osoby z różnych powodów zostały pod stadionem.
Protest najzagorzalszych „Legionistów” z „Żylety” miał mocny wpływ na atmosferę kibicowską na stadionie. Kibicom „Niebieskich” przyszło wymieniać „uprzejmości” z łamistrajkami, którzy również ochoczo wygwizdali śpiewane przez Ruch „Piłka nożna dla kibiców” oraz „ITI spierdalaj”. Sam doping „Niebieskich” można ocenić jako przeciętny, w pryzmacie tego na co nas tak naprawdę stać. Kilkakrotnie pozdrowienia usłyszeli Widzewiacy oraz Elanowcy. Nie zapomniano również o kolegach przebywających w miejscu odosobnienia.
Ciekawe zdarzenia miały miejsce w przerwie meczu. Z „Żylety” po interwencji fanatyków Legii zniknęły łamistrajki, próbujący rozkręcić doping przy pomocy megafonu i bębna. Natomiast po drugiej stronie stadionu zza płotu sektora gości cały czas ochoczo spinali się zasiadający obok „Legioniści”. Kipiąca z nich nienawiść i pewność szybko zmieniły się w strach, gdy okazało się, że dzieląca kibiców bramka jednak jest otwarta. Kilkudziesięciu fanów Ruchu szybko wykorzystało sytuację w celu wyjaśnienia męczących gospodarzy kwestii, jednak tym prawdopodobnie przypomniało się włączone żelazko w domu. Po tej sytuacji rozpoczęło się spięcie z ochroną, która użyła gazu pieprzowego. Na szczęście z ich rąk zostało odbitych kilku kibiców.
W drugiej połowie pomimo coraz bardziej niekorzystnego wyniku doping znowu stał na nie najgorszym poziomie. Na sektorze pojawiła się pirotechnika (stroboskopy i ognie wrocławskie; błyskotek miało być więcej, lecz nie udało im się wejść na stadion), którą odpalił… Święty Mikołaj, udowadniając, że piro jest bezpieczne. Kto myśli inaczej, może liczyć na rózgę za kilka dni.
Przy wyniku 0:3 fani Ruchu ironicznie już śpiewali „Jesteście lepsi, Niebiescy jesteście lepsi”. Cóż, piłkarze dostają niemałe pieniądze za „grę”, a my poświęcamy ostatnią kasę, żeby pojechać setki kilometrów za swoim klubem.
W sektorze gości zawisły flagi: „P/R\F”, „19/R\20”, „NRŚL GANG” (debiut nowej wyjazdówki Rudy Śląskiej), „Świętochłowice”, „N/R\K”, „Visitors” (Widzewa), „Myszków”, „Toruńska Elana” (flaga w drugiej połowie zawisła w centralnym miejscu), „Radlin”, „Kęty”, „Śląsk Cieszyński” (debiut), „Bieruń & Lędziny”.
Zabrakło wielu czynników, by spotkanie z Legią pozostało na dłużej w naszej pamięci. Wyjazd zaliczony, ale niestety na większą rywalizację kibicowską, jak i piłkarską nie mogliśmy liczyć.
O szybki powrót zadbała policja, która nie odstępowała nas na krok, dbając również o to, by żaden zajazd oraz stacja benzynowa nie były otwarte podczas naszego przejazdu, co spowodowało brak postojów w drodze powrotnej.
Ze strony wszystkich kibiców Ruchu serdecznie dziękujemy naszym przyjaciołom z Widzewa i Elany za liczne wsparcie podczas tego wyjazdu. Do następnego razu na kibicowskim szlaku…
relacja dzięki uprzejmości witryny Niebiescy.pl